We wrześniu zostałam mamą. Jeszcze w ciąży układałam sobie w głowie, jak będzie wyglądała pierwsza sesja zdjęciowa naszej córki. Miałam przygotowane kocyki, futrzaki, rampersy, owijki i opaski. Wszystkie te akcesoria starannie dobierałam z myślą o pięknych zdjęciach, które będą zdobić nasze i dziadków ściany.
Pierwsze zdjęcia Kalinki zostały zrobione na sali porodowej przez szczęśliwego tatę, któremu bardzo zależało na uwiecznieniu tej wyjątkowej i niepowtarzalnej chwili. Kolejne powstawały spontanicznie w trakcie pobytu w szpitalu. Po powrocie do domu tata Kalinki rozpoczął dokumentowanie naszej codzienności. Nie ma dnia, którego choćby fragment nie zostałby uwieczniony. Krzysiek na swoich fotografiach pokazuje prozę dnia codziennego, zmęczenie, troskę, czułość, spojrzenia, dotyk.
Niejednokrotnie buntowałam się (i nadal się buntuję :D) na widok aparatu, bo miałam na sobie wygodne, ale niekoniecznie "wyjściowe" ubrania, na twarzy malowało się niewyspanie (nie wspominając o braku makijażu!). Jego czujne oko potrafi w pozornie zwyczajnych chwilach dostrzec coś wyjątkowego. Coś, czego ja nie widzę. Może z powodu zmęczenia, może dlatego, że weszłam z rolę matki i dla mnie opieka nad Kalinką stała się czymś zupełnie naturalnym. On potrafi te chwile zatrzymać i pokazać, jak naprawdę wygląda rodzicielstwo. A nie zawsze jest kolorowo ;)
fot. Krzysztof Grabara
Pierwsza sesja studyjna Kalinki odbyła się dopiero w piętnastym dniu jej życia*. Niestety, jak to często się zdarza, Mała nie spała i nie chciała współpracować. Ostatecznie powstało tylko jedno zdjęcie, które można komukolwiek pokazać. Czułam smutek, bo inaczej wyobrażałam sobie tę sesję i wiedziałam, że z racji wieku Kalinki nie będę mogła zrobić jej zdjęć w pozach typowych dla sesji noworodkowych. W następnych tygodniach podejmowałam kolejne próby zrobienia pamiątkowych zdjęć. W końcu się udało. Zaplanowałam sesję z myślą o zbliżających się Świętach Bożego Narodzenia. Kalinka przez dwie godziny zachwycała mnie uśmiechami i spojrzeniami. Z sesji wyselekcjonowałam 13 pięknych kadrów, które poddałam obróbce.
fot. Paulina Skonieczna
Dostrzegacie różnicę w podejściu moim i Krzyśka do fotografii noworodkowej i rodzinnej? W trakcie ostatnich 11 tygodni tata Kalinki zrobił mnóstwo zdjęć, które pokazują nasze codzienne życie z dzieckiem. Te zdjęcia można ułożyć w jedną dłuższą historię albo wiele krótszych. W tym czasie powstało zaledwie kilkanaście zdjęć studyjnych, które mają pokazać tylko tę piękną stronę bycia rodzicem.
Bez względu na to, jakie jest Wasze podejście do fotografii i co chcecie Waszymi zdjęciami pokazać, jedno jest pewne - warto robić zdjęcia swoim dzieciom i rodzinie. Co więcej, warto te zdjęcia drukować i składać albumy dla siebie i dla dziadków. Może to być nie tylko wspaniały prezent na Święta Bożego Narodzenia, ale również na Dzień Dziadka i Dzień Babci. W ten sposób będziecie wracać do zdjęć i nie staną się one tylko plikami na dysku, jakich wiele.
Jeśli chcecie wiedzieć, jakie zdjęcia wybrałam do albumu dla dziadków Kalinki, to zdradzę Wam, że większa część albumu zawiera zdjęcia dokumentujące naszą codzienność ;) Zaskakujące?
A jak Wy fotografujecie? Czy według Was rodzicom - fotografom fotografuje się łatwiej? Jakie zdjęcia Wy macie/chcielibyście mieć w domowym archiwum? Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania!
*Przyjmuje się, że sesje noworodkowe wykonuje się do 14-tego dnia życia dziecka, ponieważ w tym okresie dzieci śpią głębszym snem, co ułatwia pracę z dzidziusiem. Drugim, ważniejszym powodem jest to, że popularne pozycje są bezpieczne dla dziecka, co do zasady, do drugiego tygodnia życia. Oczywiście jest to kwestia indywidualna.